Rozdział 1
Strefa czasu
Czesc. Ostatkiem sił dotknęłam mokrych lisci strącając z nick krople deszczu i zaraz spadły na mój nadgarstek. Jestem niebezpieczna. Zabijam ludzi i włamuję się do banków, domów i tak dalej... Nie no nie bójcie się. Nazywam się Hiley Quinn i jak domyslacie się moim ojcem jest Joker. No to może opowiem wam jak się to wszystko zaczęło. (Czyli to że morduje, zakochałam się w Jacku i założyłam BloodyBand)
Byłam dosc młoda. Nie miałam jeszcze wtedy białej skóry. Długa historia. Kiedys ubieralam sie słodko. No wiecie, w sumie tak jak teraz tylko inne kolory i więcej falbanek. I byłam "kujonką". Zapuciłam sobie wtedy włosy i zaplatałam w warkocz.
Bałam się wszystkiego. A szczególnie egzaminu, który miał określić gdzie będe chodziła do szkoły. (No czy do Akademi Dobra i Zła i do której strony, czy do normalnego gimnazjum) Lękałam się tego że jak będew Akaedemi to nikt nie bedzie na mnie zwracał uwagi. A tej normalnej szkoły jeszcze bardziej! Wyobraźcie sobie tylko: córka mordercy chodzaca do gimby i uczaca się tylko nędznej chemii dla nastolatków.
Wtedy się zakochałam w Jacku...
Jack wygląda jak "zepsuty pajacyk". Tylko że jest czarno-biały. I jest moim chłopakiem!
Nie wspomniałam Wam jeszcze że znam takie wspaniałe osoby jak:
Joke Quinn - mój braciszek-playboy
Lavender Quinn - moja lawendowa siostrzyczka
Savira DeMons (czyt. DiMons) - czyli najlepsza z najlepszych przyjaciółek, której lepiej nie wściekać bo wyszczerza ogromne zęby, rogi i potężne skrzydła.
Jane - taka jakby zjawa ale potrafi przepięknie śpiewać!
Jack - wiecie kto to!
Lisy Foxwere - sprytna lisica! Potrafi nas poprowadzić przez najciemniejsze uliczki miasta i zaprowazić do celu! :)
Verroa - Piękna! Czarne długie włosy chowa pod kaskiem bo... Jest jakby dziewczyną-motor. Buty zmieniają się w koła. A i na lewym łokciu i prawym kolanie nie ma "skóro-blaszki" i widać kabelki itp. Flirciara z niej!
Na pewno wszystkich nie wymieniłam. Oczywiście WSZYSCY należą do zespołu BloodyBand czyli BB (czyt. BiBi ♥ ). Dobrze że w Akademi po stronie Zła jest wielka scena. Mamy swój własny teatr, ale no wiecie.
To może opowiem o tym jak zostałam zabójcą.
Był wieczór. Zaliczyłam egzamin i dostałam się do Akademi Dobra i Zła do Złej strony. Wbiegłam na hol naszej rezydencji by powiadomić ojca bo byłam pewna, że się ucieszy.
Światła nie działały. Podeszłam do drzwi salonu i zamarłam.
Pod ścianą stało moje rodzeństwo: Lavender i Joke. Siostra nie miała swojej opalenizny. Joke tak samo. Cali biali. Jak ojciec. Stałam w bezruchu i patrzyłam się na nich. Jako najmłodsza nie wiedziałam nigdy co mam mówic. Tak było i teraz.
Joke zbliżył się do mnie i słyszałam jak szepcze:
- Sorry ale muszę.
Zapadła ciemność.
Kiedy się obudziłam zobaczyłam że leżę na płytkach. Czułam znajomy zapach. Chemikaliów. Wciągnęłam go i od razu zrobiło mi się niedobrze. Tata był blisko.
Wstałam. Pochyliłam się nad kadzią. Była jakieś 30 metrów pode mną.
- Każdy jest inny. Chcę żebyś ty była inna. Ja byłem inny. Ale mam was. Nie możesz się od nich wyróżniać. - powiedział.
W głowie wirowały mi słowa jakejś piosenki. Nie zrozumiałam tego co powiedział. "Nie rozumiem" - pomyślałam.
- Chcesz tego?
TAK!
"Jack też jest biały." Pamiętam też że kiedy powiedziałam mu "Hej, co tam?" Odpowiedział tylko "Jestem biały. Ty nie..."
- Kocham cię Jack - wyszeptałam.
Skoczyłam i moje życie w sekundę się zmieniło. Chemia mi prawie zżarła ubranie. Kiedy leci się w dół czuje się uczucia. Ale tak...bardziej.
Muszę teraz wracac do Akademii. Aktualnie jestem w parku przed nią. Dopiero się rozkręcam z zespołem.
Taaa wiem stary obrazek ale to Hiley!
Bałam się wszystkiego. A szczególnie egzaminu, który miał określić gdzie będe chodziła do szkoły. (No czy do Akademi Dobra i Zła i do której strony, czy do normalnego gimnazjum) Lękałam się tego że jak będew Akaedemi to nikt nie bedzie na mnie zwracał uwagi. A tej normalnej szkoły jeszcze bardziej! Wyobraźcie sobie tylko: córka mordercy chodzaca do gimby i uczaca się tylko nędznej chemii dla nastolatków.
Wtedy się zakochałam w Jacku...
Jack wygląda jak "zepsuty pajacyk". Tylko że jest czarno-biały. I jest moim chłopakiem!
Nie wspomniałam Wam jeszcze że znam takie wspaniałe osoby jak:
Joke Quinn - mój braciszek-playboy
Lavender Quinn - moja lawendowa siostrzyczka
Savira DeMons (czyt. DiMons) - czyli najlepsza z najlepszych przyjaciółek, której lepiej nie wściekać bo wyszczerza ogromne zęby, rogi i potężne skrzydła.
Jane - taka jakby zjawa ale potrafi przepięknie śpiewać!
Jack - wiecie kto to!
Lisy Foxwere - sprytna lisica! Potrafi nas poprowadzić przez najciemniejsze uliczki miasta i zaprowazić do celu! :)
Verroa - Piękna! Czarne długie włosy chowa pod kaskiem bo... Jest jakby dziewczyną-motor. Buty zmieniają się w koła. A i na lewym łokciu i prawym kolanie nie ma "skóro-blaszki" i widać kabelki itp. Flirciara z niej!
Na pewno wszystkich nie wymieniłam. Oczywiście WSZYSCY należą do zespołu BloodyBand czyli BB (czyt. BiBi ♥ ). Dobrze że w Akademi po stronie Zła jest wielka scena. Mamy swój własny teatr, ale no wiecie.
To może opowiem o tym jak zostałam zabójcą.
Był wieczór. Zaliczyłam egzamin i dostałam się do Akademi Dobra i Zła do Złej strony. Wbiegłam na hol naszej rezydencji by powiadomić ojca bo byłam pewna, że się ucieszy.
Światła nie działały. Podeszłam do drzwi salonu i zamarłam.
Pod ścianą stało moje rodzeństwo: Lavender i Joke. Siostra nie miała swojej opalenizny. Joke tak samo. Cali biali. Jak ojciec. Stałam w bezruchu i patrzyłam się na nich. Jako najmłodsza nie wiedziałam nigdy co mam mówic. Tak było i teraz.
Joke zbliżył się do mnie i słyszałam jak szepcze:
- Sorry ale muszę.
Zapadła ciemność.
Kiedy się obudziłam zobaczyłam że leżę na płytkach. Czułam znajomy zapach. Chemikaliów. Wciągnęłam go i od razu zrobiło mi się niedobrze. Tata był blisko.
Wstałam. Pochyliłam się nad kadzią. Była jakieś 30 metrów pode mną.
- Każdy jest inny. Chcę żebyś ty była inna. Ja byłem inny. Ale mam was. Nie możesz się od nich wyróżniać. - powiedział.
W głowie wirowały mi słowa jakejś piosenki. Nie zrozumiałam tego co powiedział. "Nie rozumiem" - pomyślałam.
- Chcesz tego?
TAK!
"Jack też jest biały." Pamiętam też że kiedy powiedziałam mu "Hej, co tam?" Odpowiedział tylko "Jestem biały. Ty nie..."
- Kocham cię Jack - wyszeptałam.
Skoczyłam i moje życie w sekundę się zmieniło. Chemia mi prawie zżarła ubranie. Kiedy leci się w dół czuje się uczucia. Ale tak...bardziej.
Muszę teraz wracac do Akademii. Aktualnie jestem w parku przed nią. Dopiero się rozkręcam z zespołem.
Taaa wiem stary obrazek ale to Hiley!
Oo widzę, że piszesz opowiadanie :) Fajny rysunek, ciekawe włoski :)
OdpowiedzUsuńSzybka jesteś xD
UsuńSupcio opowiadanko, czekam na dalsze rozdziały :)
UsuńO proszę. Zapowiada się interesująco :) Powodzenia w pisaniu!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńFajne opowiadanie i super rysunki ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję i również pozdrawiam! <3
UsuńCiekawe jak się rozwinie :) Mam nadzieję, że oprócz tekstu będą też ilustracje :)
OdpowiedzUsuńO kochana rozwinie się i to jak :D Ilustracje oczywiście będą! Mam plan tuszowania ich w "komiksowym" stylu :)
Usuń